Rook i tragusik. Na rooka zachorowałam najpierw, ale nie chorowałam jakoś długo, jak sie zakocham to tak prawdziwie, nagle, z porywem. Zrobił mi go mój mąż. Sama za cholere nie potrafiłam sie przebic. Po prostu nie umiem zdecydowanie pchnąc igły. Wszystkie kolczyki jakie u siebie biłam powoli a tak żeby przyzwyczaić sie i miec wszystko "pod kontrolą" Nie lubie niespodzianek, że coś nie wyjdzie, albo krzywo.
Rook -W tym miejscu chrząstka ucha jest najgrubsza, przechodzą w tym miejscu dwie. Ciupke zabolało ale o tym sie nie myśli, ważniejszy jest przecież efekt końcowy przebicia. Na początku ładnie sie goił ale niestety spaprałam, ponieważ ciągle pchałam tam paluchy, obkręcałam itd. i tak go sobie zakaziłam. W końcu doszło do tego że bolał przy najmniejszym dotyku, ale jakbym mogła z niego zrezygnować...Zakupiłam Octenisept i czyszcząc miejsce przekłucia 2 razy dziennie i wogóle nie ruszając , teraz prawie jest zagojony całkowicie. Tak na cyk. Robiłam go na początku lutego.
Igła z wenflonem- 1.4 - tak, wiem że wenfl.lubi sie zwijac w takich miejsach, ale nie zawsze i mi sie udało.
Kolczyk- banan o dł.10 mm pręcik- 1.2mm z jedną odkręcaną kuleczką. To miejsce woli banana niż kółeczko, nie haczy i jest bardziej higieniczne. Bite normalnie od góry, bez "rurki" przeszło prościutko, nie za płytko, nie migrował. Teraz wymieniłam na 8 mm z niebieskimi kulkami:) oczywiscie wszystko traktowane octeniseptem.
Miejsce do gojenia nie jest absolutnie kłopotliwe, tak jak tragus, nawet na nim śpie.
Rook świeżo po przekłuciu:
Z przed miesiąca:
Tragusa biłam 2 razy. A w sumie było to tak,