Dzisiaj chciałam Wam pokazać kosmetyki które są u mnie podstawą. Nie zawiodły mnie nigdy dlatego zasługują na nieco reklamy;)
1- Dzień zaczynam od przemycia twarzy tonikiem- Soraya- care& control- jedyny który mógł się poszczycić mianem stałego bywalca. Przetestowałam wiele i tylko ten sprostał mojej wymagającej cerze. Jest dla cery trądzikowej, antybakteryjny, delikatnie oczyszcza buźke, łagodzi podrażnienia, usuwa wszelkie zanieczyszczenia itp, itd, używam go również przy zmywaniu makijażu. I cenna uwaga- nie wysusza skóry-nie zawiera alkoholu!
2.- Czas na krem matujący- BARWA -SIARKOWA MOC-ostatnio został moim odkryciem roku. Od zawsze szukałam kremu nawilżającego a przy tym matującego- i ot jest ten on - a przy tym antybakteryjny! Buźka po nim wygląda jakbym musnęła ją pudrem matującym:> Zapach cytrusowy- przyznam że owych nie lubię ale dla niego wszystko! Konsystencja- krem lekki, dość rzadki- i gdyby nie to- za szybko by sie skończył, bo fakt, błyskawicznie sie wchłania, trzeba go troszke nabrać.
3.- Teraz czas sie upiększyć a więc najważniejszy - tusz - Loreal volume millionlashes- a tak naprawde żadne milion a co najwyżej wydłużenie. Niestety cuda sie nie zdarzają a rzęsy nie mnożą w cudowny sposób. Jak i również nie zostały magicznie pogrubione. Moim zdaniem tusz jest podobny do tych z Maybelline, które są moim nr.1 -ALE_ tam producent nie obiecuje że np. ilość dozowanego tuszu jest idealna dla pomalowania jednego oka. Na początku jest go za dużo. A teraz niestety robią się grudki. Zdecydowanie lepsze są Maybelline- i bardziej naturalny efekt.
4.- Jeśli moje oczy nie są już gołe a mam czas - aplikuje fluid Astor Mattitude HD 16hrs. Wczesniej była jego starsza wersja, potem myślałam że ten 24 hrs będzie lepszy, ale niestety nie jest. Pozostałam przy tym. Wyrównuje koloryt a cera jest promienna. Niestety przy większych "problemach" nie zamaskuje całkowicie. Kryje średnio. Zmniejsza widoczność porów. Bez efektu maski. Matowi krótko- ale wg.mnie matowić ma puder w kamieniu.
(2zdj.-po roztarciu)
5.- Rimmel- STAY MATTE- pobija wszystkie zmatowiacze. Tani, nie zatyka, niezwykle stapia się z cerą, bez efektu maski, długo matowi, naturalne składniki. Nie trzeba nic więcej pisać :*
6.- Błyszczyk z Avonu. Nie jest ciężki, uczucie mrowienia- dla niektórych to zaleta, dla innych wada. Ma za zadanie powiększyć usta;) nie klei się i bez drobinek :)
Dziwie sie że w każdym świetle wygląda całkiem inaczej
Pozdrawiam gorąco !:)
mam też ten tusz i bardzo sobie go chwalę za indealne rozczesywanie rzęs:)
OdpowiedzUsuńJa wciąż szukam idealnych kosmetyków dla siebie i póki co stałym gościem kosmetyczki jest jedynie tusz do rzęs.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na konkurs :*
błyszczyk Avon jest przecudownyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy
OdpowiedzUsuńJa się zdecydowałam na tusz lash architect 4D loreal'a i stwierdzam ze jest beznadziejny. wysechł już no i się rozmazuje pod oczami, a ja tego po prostu nienawidzę i nie potrafię znaleźć odpowiedniego tuszu bo wiecznie jest to samo!:/ a błyszczyk z AVONU jest mega też go miałam.:)
OdpowiedzUsuńCo do kremu to ile on kosztuje?;>
od 15zł do 18zł za 50 ml.
Usuń